Unia Europejska to….

0

Unia Europejska to: „pasożyt”,  „okupant”, „eurokołchoz”, „nowa wersja Związku Radzieckiego”, lub „Związek Sowiecki Republik Europejskich”, „banda złodziei”, „aferzyści”, „zbiór komunistów i socjalistów”,  „III Rzesza”, „grupa skąpców”, „grupa oligarchów”. I  Można by znaleźć jeszcze kilka podobnych określeń. Czy pochodzą z ostatnich dni czy tygodni? Nie, padły one w przestrzeni publicznej w ostatnich latach. Nie zostały jednak zauważone lub świadomie przemilczane przez media, zarówno sprzyjające rządzącym, jak i opowiadające się po stronie opozycji. Może warto je przypomnieć, tym bardziej, że licytacja, kto będzie „bardziej oryginalny”, kto bardziej zaszokuje opinię publiczną, trwa nadal.     

Jeszcze jako europoseł Janusz Korwin-Mikke zasłynął w 2017 roku wystąpieniem w Parlamencie Europejskim, w którym stwierdził, że „Europa znalazła się pod okupacją pasożyta, która nazywa się Unia Europejska. Wysysa on soki z Europy i powoduje zahamowanie rozwoju nie tylko ekonomicznego, ale i moralnego. Unia Europejska jako pasożyt musi być zniszczona”, zakończył polski europoseł .

Wojciech Cejrowski, skandalizujący podróżnik, dziennikarz i przedsiębiorca, mówi o sobie, że nie jest eurosceptykiem lecz jest wrogiem Unii Europejskiej, a Polska powinna jak najszybciej z niej wystąpić. „Polsce należy się niepodległość, np. ekonomiczna, a w UE jej nie mamy. Dla żadnego kraju Unii Europejskiej, bycie w UE jest nieopłacalne z powodów ekonomicznych”. W dalszej części radiowej rozmowy wyjaśnia bardziej „przyziemne powody swojej wrogości wobec Brukseli. „Niejaki Juncker, szef Komisji Europejskiej, chodzi po sali i czochra po włosach polityków, całuje ich w łysiny. Bierze kolosalne pieniądze za czochranie po włosach. Jeżeli UE nie potrafi sobie poradzić z takim głupkiem, który jest także chamem i pijakiem, to ja nie chce być w takiej organizacji”. Jest to cytat z 2018 roku. Już cztery lata wcześniej przekonywał on,  że „…. w Arizonie jako cudzoziemiec mam więcej praw i wolności niż jako obywatel UE w Unii Europejskiej”. Relacje polsko-unijne podróżnik określa mianem „okupacja”, a mówienie o dobrowolnym przystąpieniu do UE nazywa zgrabną socjotechniką, z której nie możemy się wycofać. „Dopiero rozpad Unii Europejskiej, tak jak wcześniej rozpad Związku Radzieckiego, może przynieść nam niepodległość”, mówił w  2015 roku. W jednym z radiowych wywiadów stwierdził, że „Unia Europejska ciągnie nas cywilizacyjnie w dół, odbierając nam kadry, a tu pozostaje dziadostwo. Ilu młodych zdolnych ludzi zabrała nam Unia Europejska poprzez otwarcie granic i kuszenie lepszymi warunkami życia”. To zdanie chyba nie wymaga komentarza, tym bardziej że pada z ust faceta, który okres zimowy w Polsce, spędza pracując i żyjąc w Arizonie.

Język eurosceptyków zawiera także zaskakujące porównania. Dyrektor Radia Maryja o. Tadeusz Rydzyk często porównuje Unię Europejska do Związku Radzieckiego, a w 2018 roku stwierdził: „Na tej Unii Europejskiej jest napis Altiero Spinelli. Zobaczcie w Internecie, co to za człowiek, który jest patronem UE. Stary komunista. I to taki komunista, że nawet partia komunistyczna wyrzuciła go ze swoich szeregów, bo był tak radykalny.  I to idzie na Polskę, na świat. Nie bójmy się o tym mówić“ .

źródło: https://www.freepik.com/free-photo/top-view-social-distancing-concept_9156435.htm#page=1&query=keep%20distance&position=6

W podobnym tonie brzmiało wystąpienie europosła Janusza Korwin-Mikke, który w listopadzie 2017 roku stwierdził, że dzisiejsza Unia Europejska obiecuje swoim obywatelom dokładnie to samo, co obiecywali bolszewicy w 1917 roku: walkę z wyzyskiem, równość płci, walkę z nacjonalizmem, walkę z rasizmem, wolne związki zamiast małżeństw, obalenie monarchii, wprowadzenie demokracji. Prezes ówczesnej partii Wolności stwierdził także, iż 95 proc. europarlamentarzystów to „socjaliści, albo komuniści, albo chrześcijańscy socjaliści, albo narodowi socjaliści i inni faszyści, i inni czerwoni” . Trzy lata wcześniej w wywiadzie udzielonym radiowej „Trójce” polityk powiedział, że członkowie Parlamentu Europejskiego to „…czerwone skur*****, głównie komuniści, maoiści i trockiści”. Wulgarny język nie został użyty po raz pierwszy w trakcie obecnego protestu. W swoich barwnych porównaniach Janusz Korwin-Mikke często zastępuje nazwę „Unia Europejska” sformułowaniem:  „Związek Sowiecki Republik Europejskich”, a hasło wypisane na sztandarach partii komunistycznych: „Proletariusze wszystkich krajów łączcie się” zmienia na – jego zdaniem – hasło adekwatne dla zwolenników integracji i unijnych urzędników: „Aferzyści wszystkich krajów łączcie się”. Według niego mamy do czynienia z „bandą złodziei, okradających Europę”

Do innych jednoznacznych skojarzeń odwołują się inny prawicowi politycy, jak np. Grzegorz Braun, który  Unię Europejską określa przede wszystkim mianem: „eurokołchoz”. Obaj prawicowi politycy nie są prekursorami w używaniu takich określeń. Już w latach 90-tych często w przestrzeni publicznej padało hasło: „Dawniej Moskwa, dziś Bruksela”. Wówczas jeszcze nie byliśmy członkami UE. W naszej przestrzeni publicznej funkcjonują nie tylko skojarzenia z naszym wschodnim sąsiadem. Znany satyryk, a dzisiaj zwolennik rządzącej partii, Jan Pietrzak w 2019 roku, w wywiadzie telewizyjnym przyrównuje Unię Europejską do III Rzeszy, mówiąc: „Musimy wysłać dobrą, silną ekipę mądrych ludzi, dzielnych Polaków, by pilnować tego, żeby UE nie przekształciła się w Rzeszę Niemiecką. Z Rzeszą Niemiecką mamy złe doświadczenia. Polacy wstępowali do Unii, a nie do Rzeszy Niemieckiej”.

Niektórzy z przeciwników Unii Europejskiej łączą w swoich porównaniach Wschód z Zachodem. W 2019 roku Grzegorz Braun: „Czy państwo naprawdę chcecie, żeby po wsze czasy Rzeczpospolita była w eurokołchozowym parlamencie reprezentowana przez samych volksdeutschów, sprzedawczyków i ekssowieciarzy? (…) Nie, jesteście przecież Polakami”. W mediach społecznościowych Braun zamieścił wpis, z którego wynika, ze wszelkie rozmowy na temat Unii Europejskiej w Polsce są bezzasadne, gdyż „Unia Europejska jest tworem na wskroś przepełniony ideami masońskimi i rewolucyjnymi, a więc skrajnie antykatolickimi. Na tym dyskusja powinna się zakończyć”.

źródło: https://www.freepik.com/free-photo/couple-showing-no-symbol-sign_2977324.htm

Dla części eurosceptyków przystąpienie do UE oznaczało zgodę na kolonizację Polski przez państwa zachodnie. Dobitnie wyraził to w 2016 roku Robert Winnicki, przywódca Ruchu Narodowego. W jednym z wywiadów stwierdził on, że „…przez ostatnie 25 lat wmawiano, że nie ma alternatywy wobec obecności Polski w Unii Europejskiej, czego skutkiem jest funkcjonujące do dnia dzisiejszego przekonanie o konieczności akceptacji wielu niekorzystnych dla naszego kraju rozwiązań. Przez to między innymi jesteśmy pół-kolonią czy nawet po prostu kolonią państw zachodnich”. m Nie tylko dzisiaj, ale czynił to wcześniej wspomniany już b. europoseł Janusz Korwin-Mikke przyrównuje przystąpienie Polski do UE do Anschlussu Austrii w 1938 r. i mówi w polskim parlamencie, że organizuje 1 maja 2019 roku (15 rocznica wstąpienia Polski do unijnych struktur) „marsz w rocznicę Anschlussu”.

Niektórzy z polityków – jak np. Stanisław Tyszka (Kukiz’15) –  wprowadzają do dyskursu o eurosceptycyźmie nową jakość w postaci dwóch bytów: „politycy naszej partii prounijni, ale jednocześnie są antybrukselscy”.  Inny były poseł tego ugrupowania Piotr Liroy, w kampanii do europarlamentu mówił: „nie jestem eurosceptykiem lecz jestem uniosceptykiem”.

Kiedy posłanka Krystyna Pawłowicz określiła mianem „szmaty” flagę Unii Europejskiej, dała tym samym przyzwolenia braku szacunku dla unijnej symboliki. Dlatego też nie mogą dziwić słowa wypowiedziane w telewizyjnej dyskusji  „…logo Unii Europejskiej, czyli organizacji, która odbiera nam część naszej niepodległości, nie podlega ochronie prawnej. W związku z czym, wyrażanie swojej opinii – jeśli ktoś jest krytyczny wobec Unii Europejskiej lub jej polityk w ten sposób jest po prostu zgodne z prawem” komentując spalenie unijnej flagi w trakcie Marszu Niepodległości w 2018 roku.

I na koniec jeszcze raz słowa Wojciecha Cejrowskiego. Jego zdaniem M. Baroso powinien – zamiast tytułu doctora honoris causa – dostać „z buta”, jak cała Unia.

Wystarczy? Myślę, że tak chociaż to nie są ostatnie słowa europrzeciwników, tym bardziej, że ujawniają się nowi. Dotychczas byli w drugim szeregu, a teraz postanowili „błysnąć”.  

Jak Ci się podobał artykuł?
Skomentuj

Strona wykorzystuje pliki cookies.

Informujemy, że stosujemy pliki cookies – w celach statystycznych, reklamowych oraz przystosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Są one zapisywane w Państwa urządzeniu końcowym. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej. Więcej informacji na ten temat – Polityka Prywatności.