Jak zostałem okrzyknięty zdrajcą?

0

Mówią, że to zdrada, że targowica.  Krzyczą: nie donoś na swój kraj do Brukseli.  Niektórzy posuwają się jeszcze dalej: symbolicznie wieszają na mini szubienicach  portrety sześciu europosłów, którzy poparli rezolucję Parlamentu Europejskiego wzywającą Radę Europejską do aktywowania wobec Polski artykułu 7 Traktatu o UE.  No, a pani Beata Szydło grzmi: „Politycy, szkalujący swój kraj na forum międzynarodowym nie są godni jego reprezentowania”.

Nie pełnię żadnych funkcji publicznych, nie jestem politykiem, a zwykłym obywatelem, ale też poczułem się dotknięty.  Jako, że odczuwam pełną solidarność z postawą tych europosłów, a także innych osób interweniujących w Brukseli, poczułem, że z moimi poglądami, ja także okrzyknięty zostałem zdrajcą.  Czuję, że ktoś chce mi przykleić na czole naklejkę z napisem „targowiczanin”. 

Jak się z tym czuję?  Wkurza mnie to! 

Jednak nie mam najmniejszych wyrzutów sumienia, mam poczucie, że racja jest po naszej stronie.

Po pierwsze, ta mityczna Bruksela nie jest dla nas ciałem obcym, a Unia Europejska nie jest „wydumaną”, a raczej bardzo realną wspólnotą, do której wszyscy należymy.  To jest NASZA Unia Europejska, NASZ europarlament, NASZA Rada Europy.  Czuję autentyczną więź i solidarność z Portugalczykiem, Grekiem, czy Holendrem.  Dlatego mamy pełne prawo zwracać się do naszej wspólnej organizacji z prośbą o interwencję.

Po drugie, ci, którzy teraz są najbardziej oburzeni, zapomnieli, jak sami, jak to dziś nazywają, „szkalowali” Polskę w Brukseli.  Działo się to w czasach gdy byli w opozycji, zarzucali ówczesnemu rządowi łamanie praworządności, a po wyborach samorządowych, na wniosek frakcji PIS doszło w Brukseli do wysłuchania publicznego na temat rzekomego sfałszowania tychże wyborów.  Ileż hipokryzji trzeba, by wtedy uznawać takie działania za uzasadnione, a dzisiaj je piętnować jako przejaw zdrady.  Jak Kali kraść krowę ….

Po trzecie:  czasem oponenci łagodnieją, idą w pojednawcze tony, licząc na nasze zrozumienie.  Mówią: załatwmy nasze spory między sobą, we własnym domu.  Nie pierzmy naszych brudów za granicą. 

No, ale myśmy już przecież próbowali! Wiele razy! Od pięciu lat demonstrujemy, apelujemy, argumentujemy, przekonujemy – i nic to nie dało.  To nie przynosi żadnych skutków.  Trywialne jest tu przypominanie po raz n-ty, że nie odmawiamy rządowi prawa do rządzenia po wygranych wyborach, ale nie do łamania praworządności, nie przestrzegania zasad demokracji, demolowania porządku zapisanego w konstytucji.  To w takich sprawach, dotyczących pryncypiów interweniujemy w Brukseli.

Dyskutuję tak sobie często z moimi oponentami, uzasadniam, przytaczam te argumenty.  Czy dają się przekonać?  Nie bardzo.  Wtedy schodzę z wysokich tonów i podaję taki prościutki przykład:

Załóżmy, ze mieszkamy na jednej klatce, w jednym domu.  Znamy się od lat, niektóre rodziny od kilku pokoleń.   Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie jeden chuligan, który tu z nami mieszka od dziecka.  Kiedyś mały łobuziak, potem młodociany chuligan, a dziś to już nawet bandzior.

Jeszcze kilka lat temu malował wulgarne napisy na ścianach, po alkoholu wykrzykiwał obsceniczny bełkot, czasem nasikał do skrzynki z kwiatami.

Potem było już tylko gorzej.  Potrącił sąsiadkę która spadając ze schodów złamała biodro, zabieral dzieciakom kieszonkowe, komuś ukradł komórkę.  No, a ostatnio, to jest już koszmar: włamał się i okradł mieszkanie sąsiada, młodą dziewczynę napastował wieczorem pod jej drzwiami, a dzielnego chłopaka, który stanął w jej obronie, pobił do nieprzytomności.

Prawda jest taka, że zastraszył nas wszystkich, boimy się i nie wiemy co będzie dalej.  Teraz on tutaj wprowadza swoje porządki, on tu rządzi.  Niektórzy wielokrotnie próbowali z nim rozmawiać pojednawczo, niestety bez skutku.  Wręcz upaja się naszym strachem i swoją władzą.

Chcąc, nie chcąc zgłosiliśmy sprawę na policję i po kolejnym incydencie został on skuty i aresztowany.  Czeka na rozprawę.  Odetchnęliśmy z ulgą.  Tymczasem jego kumple od rozbojów i alkoholu mają do nas pretensje: no jakże to, przecież to wasz sąsiad od dzieciństwa, nie można było wszystkiego rozwiązać we własnym gronie, jak sąsiad z sąsiadem?  Trzeba było od razu donosić na zewnątrz, na policję?

Otóż trzeba było, w inny sposób nie dało się, choć próbowaliśmy.  Musieliśmy się ratować.

Niestety, analogicznie, tak samo postrzegam sytuację w kraju. 

Chuligan demoluje nam dom, nasze państwo.  Eskaluje działania, próbuje nas zastraszyć, burzy porządek konstytucyjny.  Na to się nie godzimy.  Dlatego właśnie, pomimo oporów, zwracamy się do naszej wspólnej organizacji międzynarodowej z apelem o interwencję, o powstrzymanie tej demolki. To nasza ostatnia instancja, nasza nadzieja.

No i jeśli dlatego niektórzy przykleją nami etykietki zdrajców, to jakoś to przeżyjemy.  Nie damy się!

Jak Ci się podobał artykuł?
Skomentuj

Strona wykorzystuje pliki cookies.

Informujemy, że stosujemy pliki cookies – w celach statystycznych, reklamowych oraz przystosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Są one zapisywane w Państwa urządzeniu końcowym. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej. Więcej informacji na ten temat – Polityka Prywatności.