Po przegranych wyborach narasta poczucie bezsilności. To rodzi frustrację, która znajduje ujście w krytyce ze strony zwolenników opozycji wobec wyborców PIS. Charakterystycznym przykładem był wpis znajomego na Facebooku po wyborach w 2019 r. Napisał mniej więcej tak:
Czym jest PIS przez ostatnie cztery lata, każdy miał już okazję się przekonać. Kiedyś, raz można było się pomylić, ale jeśli ktoś nadal nie rozumie tego, jak szkodliwe są te rządy i wciąż na nich głosuje, to musi być ślepy, głupi lub też być świadomym szkodnikiem. Wobec tego nie chcę już z tymi osobami utrzymywać stosunków. Nie będę ich zapraszał na imieniny, grilla, wino, czy wódeczkę. Muszą odczuć odium i ostracyzm, to że nie są już akceptowani. Może wtedy coś zrozumieją (to moja interpretacja, wpis przytaczam z pamięci).
Tekst ten, jak i inne podobne, mocno mnie poruszył. Diametralnie się z nimi nie zgadzam. Jestem zdecydowanym przeciwnikiem rządzącej formacji, jednak tego typu reakcje bardzo mi się nie podobają, uważam je za przeciw skuteczne i szkodliwe.
To brak poszanowania prawa innych do posiadania własnego zdania, przykład nietolerancji, która liberałom i demokratom nie przystoi, no ale nie każdy przecież musi być liberałem i demokratą.
Takie podejście nic nie załatwia, pogłębia tylko dzielące nas różnice, tworzy nowe konflikty.
Poza tym dialog i otwartość zawsze czegoś uczą. Gdybyśmy kiedyś mieli oczy i uszy otwarte, to pewno też doszlibyśmy do wniosku, że nie można lekceważyć polityki historycznej, a transfery socjalne będą aż tak mocno rezonować w społeczeństwie.
Zamknięcie na drugą stronę, bojkot jest szkodliwy, a szkody przyniesie nie „im”, a „nam”. Spróbuję wyjaśnić.
Nie sądzę, że ci, którzy „nie przejrzeli na oczy” są „ślepi, głupi lub są świadomie szkodzą”.
Oni po prostu myślą zupełnie inaczej niż my, mają inny system wartości, używają innego języka. Jesteśmy prawie odrębnymi plemionami.
Dla nich błaha wydaje się nasza „przepychanka o sądy” i awantura o rzekome wg. nich, łamanie konstytucji. Prawa kobiet, w tym prawo do aborcji stanowią groźny wyłom w doktrynie, a dla nas są nierozerwalnie związane z podstawowymi prawami człowieka.
Dla nich ważne jest to, że wstajemy z kolan, a premier Morawiecki pokazuje siłę i moc blokując szczyt klimatyczny, czy grożąc UE wetem w sprawie budżetu, co dla nas jest skrajną nieodpowiedzialnością. Postawienie się wyborowi D. Tuska i przegraną 1:27 uważają za szlachetną postawę, a my za kabaret i kompromitację.
Tych, którzy zwracają się do Unii Europejskiej o obronę praworządności w Polsce uważają za targowiczan i zdrajców, a my za dzielnych i odważnych ludzi walczących w imieniu nas wszystkich. Dla nich Unia jest wyimaginowaną wspólnotą, obcym ciałem które wtrąca się w polskie sprawy, dla nas Unia jest NASZA, jest ostoją wartości i ostatnią deską ratunku. Dla nich sędziowie Tuleya, Morawiec, Juszczyszyn, Żurek, Markiewicz to wichrzyciele i szkodnicy, dla nas – podziwu godni, odważni i niezłomni ludzie.
W sprawach niepolitycznych potrafią dzielić nas nawet (choć nie zawsze) kwestie ocieplenia klimatycznego, ekologii, szczepionek, praw mniejszości, LGBT, uchodźców, sortowania śmieci, czy nawet noszenia koszulek z symbolem Polski Walczącej i biało czerwoną opaską na rękawie (sami Powstańcy prosili o nie nadużywanie tych symboli!).
Różnimy się diametralnie.
Nie miejcie do nich pretensji, że nie postrzegają PIS, tak samo jak my. Nie są głupi, czy ślepi, tylko myślą zupełnie inaczej niż my, mają odrębne wartości, inaczej postrzegają świat. Kiedy idę na spacer z psem, to on wywącha tysiąc zapachów, których ja nawet nie poczuję, ja zobaczę wiele pięknych barw, których on nie dostrzeże. Tak już jest.
Po tym wstępie przechodzę do apelu, choć aż mnie trzęsie na myśl o tym, co sobie pomyślicie! Trudno, niech będzie: nie odrzucajmy wyborców PIS-u, , nie alienujmy, a raczej przytulmy ich, kolegujmy się z nimi. Spróbujmy zrozumieć ich racje i przekonywać ich do naszych.
Wiem, ze to trudne i niekomfortowe. Dużo milej spotkać się w myślącymi tak samo jak my i ponarzekać na straszne rządy PIS. Mniej przyjemnie jest toczyć trudne rozmowy i narażać się na stres.
Żeby nie było wątpliwości: z tego apelu wyłączam polityków, którzy łamali konstytucję, prawo (oni powinni trafić pod sąd), czy też zwykłe zasady przyzwoitości. Oddzielmy polityków i funkcjonariuszy tej partii od ich zwykłych wyborców. Z tymi pierwszymi – nie wchodzić w układy i porozumienia, z tymi drugimi, sadzę że trzeba prowadzić cierpliwy dialog.
Przypomnijmy wyniki ostatnich wyborów parlamentarnych: na Zjednoczoną Prawicę zagłosowało 8,0 mln. wyborców, a na partie opozycyjne 8,9 mln. Wiemy, że obowiązująca formuła D’Hondta dot. podziału mandatów nie jest proporcjonalna: duży blok bierze większość mandatów, a podzielone partie, choć zdobywają większość głosów, biorą ich mniej. Wszyscy grali w tę grę, której reguły znali, z tym, że PIS i sojusznicy odrobili lekcję z matematyki, a inni nie.
Czas zacząć myśleć racjonalnie i logicznie. Nie wygramy następnych wyborów poprzez alienację, bojkot towarzyski, dystansowanie się od tych, z których część może tym razem zagłosować razem z nami. Co da nam taki bojkot? Chyba tylko to, że wpadną jeszcze bardziej w objęcia pana K. Osiągniemy cel odwrotny od zamierzonego.
Jaki jest cel dalszej eskalacji pogardy i wrogości?
Dziś to my jesteśmy poniewierani i znieważani, pałowani na demonstracjach, wyzywani od komunistów i złodziei, oskarżani o zamordowanie brata, a pani L. pokazuje nam środkowy palec.
Spróbujmy zrozumieć, że oni też kiedyś mogli poczuć się lekceważeni, niedocenieni, upokorzeni i stąd wzięła się ta dzika chęć odwetu i rewanżu, który realizują bezwzględnie od 5 lat (nie jestem wcale symetrystą – skala jest nieporównywalna!). Jeśli dziś będziemy ich bojkotować i nimi gardzić, to ten problem nie zniknie, a kiedyś powróci.
Może zwykłe okazanie odrobiny szacunku stanie się remedium?
Dlatego, wyłączając polityków PIS, apeluję o kontakt, uśmiech i o wyciągniętą rękę w stosunku do sympatyków tej partii. Zacznijmy ich mądrze szanować i rozmawiać z nimi. Nie pozwólmy aby poczuli się znowu alienowani i pogardzani.
Wstrętem napawa mnie myśl, że trzeba będzie przytulać koniunkturalistów i karierowiczów. Nie czuję się z tym fajnie, ale wierzę, że tak trzeba, że nie ma innego wyjścia. Tu jednak każdy sam wyznacza sam sobie granice kompromisu, przytulajmy wiec wybiórczo, nie hurtowo. Niech każdy stosuje swoje kryteria. Ja np. nie wyobrażam sobie przytulanek z panią Pawłowicz, panami Tarczyńskim, Ziemkiewiczem, czy J. Pietrzakiem.
Powiecie, że ta propozycja to zupełna utopia?
No to przypomnijcie sobie wszystkich tych polityków, którzy przeszli z tamtej na tę stronę – wymieńmy R. Sikorskiego, J. Kluzik – Rostkowską, M. Ujazdowskiego, prof. P. Kowala, P. Zalewskiego, M. Kamińskiego, A Mężydłę i w trochę innej formie mec. R. Giertycha. Czy dokonaliby tego transferu gdyby ktoś nie wyciągnął do nich ręki i nie zechciał porozmawiać?
Mam nadzieję, że są też inni, którzy chcą iść tą drogą, a których Wy tak ochoczo chcecie dziś bojkotować. Aby tak się stało, oni muszą poczuć z naszej strony otwartość, zrozumienie, a nie odrzucenie i wrogość.
Chcecie przegrywać kolejne wybory? – proponujcie dalej bojkot i akcje ostracyzmu.
Myślicie jak wygrać? – zastanawiajcie się jak przyciągać ludzi, nawiązywać dialog, a nie zrażać ich do siebie.
Namawiam więc: wyjdź ze swojej bezpiecznej bańki, nawiąż dialog z kimś inaczej myślącym. Nie ukrywaj swoich poglądów, ale spróbuj go zrozumieć, okaż szacunek i empatię. Powiedz że cieszysz się, że możecie rozmawiać. Myślę, że to krok w dobrą stronę.
Wielu Twoją inicjatywę odrzuci. Nie jestem naiwniakiem -przecież wszystkich nie przekonamy, nawet połowy, czy ćwiartki. Ale już 3-4% pewno wystarczy. Jeśli przekonasz jednego na 25 – 30 rozmówców, to będzie wielki sukces. Jeśli to zrobi każdy z nas – wygramy.
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.