Jarosław Kaczyński lubi denerwować i prowokować swoich przeciwników politycznych. Nie tylko przeciwników. Jakże inaczej określić fakt jego akceptacji decyzji (co do tego, nikt chyba nie ma wątpliwości) o powierzeniu – zdecydowanej przeciwnicze Unii Europejskiej i naszej w niej obecności – funkcji przewodniczącej składu sędziowskiego Trybunału Konstytucyjnego oceniającego, czy prawo unijne stoi ponad zapisami naszych norm prawnych. Krystyna Pawłowicz, sędzina, która – jak powiedziała w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej w 2013 roku – modli się, aby Unia Europejska sama się rozwaliła. W tym samym roku przekonywała, iż Polska wpadła z jednego totalitaryzmu w drugi i że unia jest gorsza od komunizmu. – Przy pomocy całego systemu informatycznego można doskonale wszystko kontrolować, dlatego że gospodarstwa są obfotografowane i policzone. Kury, świnie i bydło mają swoje paszporty… są oznakowane. To akurat nie było w zasięgu możliwości sowieckiego kraju, mówiła na spotkani z wyborcami w Sokołowie Podlaskim.
Nie wiem, czy modlitwa pani Pawłowicz zostanie wysłuchana, mam nadzieję, że tak się nie stanie. Wielokrotnie publiczne używała ona mocnych argumentów. W trakcie spotkania z wyborcami stwierdza, że szatan istnieje i nazywa się on „Unia Europejska”. Sędzina określająca – w 2016 roku w wypowiedzi dla Superstacji – unię mianem „szmaty” (słowa godne posłanki, a teraz osoby zasiadającej w Trybunale Konstytucyjnym) i chwalącej się, że prezes zna jej opinię i ją akceptuje. „Szmata” nie była jednorazowym, przypadkowym sformułowaniem, została powtórzona jeszcze kilkakrotnie. Antyunijnych wypowiedzi można wskazać więcej i z pewnością Krystyna Pawłowicz nie zalicza się do grona eurosceptyków, ona jest zdecydowanym przeciwnikiem Brukseli. Nikt nie odmawia Krystynie Pawłowicz prawa do własnego zadania i wyrażania własnych poglądów. W końcu żyjemy w demokratycznym państwie. Musi ona jednak pamiętać, że dawniej wypowiadała się jako poseł RP a obecnie sędzina TK. A to zobowiązuje do staranniejszego doboru słów.
W publicznych wystąpieniach często wykazuje ona, że traktat akcesyjny narusza naszą konstytucję. W ustawie zasadniczej nie ma zapisu o tym, że musimy „kochać Unię Europejską”. W socjalistycznej konstytucji PRL był zapis o „miłości do Związku Radzieckiego” (przypomnę tylko, że wg pani Pawłowicz komunizm był lepszy niż czasy unijne). Dzisiaj nikt nie każe nam „kochać UE”, ale też o naszej przyszłości w unijnej rodzinie nie może przesadzać osoba, która z chęcią zlikwidowałaby tę instytucję. Osoba, którą uznaje unię za źródło wszelkiego zła, gdyż „…Unia zlikwidowała polski przemysł, zadłużyła Polaków i sprawia, że młodzi ludzie zatracają tożsamość narodową. Unia, czyli Niemcy, jest tak sprytna, że każdy nasz oddech przelicza na pieniądze (…) Polska tak naprawdę nie istnieje. Każde „beknięcie” urzędnika unijnego jest ważniejsze niż nasza konstytucja”. Wpisy Krystyny Pawłowicz na Facebooku – dotyczące Unii Europejskiej – są jeszcze bardziej obraźliwe („ja nikogo nie obrażam”), by nie używać mocniejszych słów….

Jak w tej sytuacji można określić decyzję o powierzeniu takiej osobie, tak ważnej funkcji? Słowo „świadoma prowokacja” wydaje się delikatnym. Może zbyt delikatnym. Wprawdzie jeden z posłów PiS w telewizyjnej wypowiedzi dowodził, że nie należy przywiązywać zbyt dużego znaczenia do słów wypowiedziany kilka lat temu. Muszę przyznać, że mnie on nie przekonał. Jestem pewien, że sędzina Wysokiego Trybunału – w tej kwestii – zdania nie zmieniła. Jej wypowiedzi to potwierdzają. Może trzeba jeszcze raz dokładnie i powoli przeczytać umowę stowarzyszeniową oraz zapisy dokument przyjętego w ogólnopolskim referendum. Było to dość dawno, można było zapomnieć, więc warto odświeżyć pamięć. Może w 2013 r. prezes Kaczyński, kiedy stał na czele głównej partii opozycyjnej, taktycznie akceptował takie poglądy. Dzisiaj, gdy na stole leżą unijne miliardy chyba ma już inne zdania. Obecnie stoi na czele koalicji rządzącej i te pieniądze są mu niezwykle potrzebne do wygrania kolejnych wyborów. Ot punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia. Politycy rządzącej koalicji przekonują, że opowiedzenie się przeciwko unijnemu planowi odbudowy, to działanie przeciw Polsce i Polakom. Czyżby sędzina działała przeciwko swojej ojczyźnie. Niemożliwe!!!
W takim razie o co chodziło prezesowi PiS? Tego dokładnie nie wiemy. Być może dowiemy się, gdy prezes udzieli wywiadu Telewizji Trwam lub Radiu Maryja, albo „Gazecie Polskiej” lub telewizji publicznej (z innymi mediami prezes raczej nie rozmawia). O co więc mogło chodzić prezesowi? Niestety nie ujawnił tego w dwóch ostatnich wywiadach w prorządowym tygodniku „Sieci” oraz w sprzyjającym władzy portalu Wprost.pl. Może chciał postraszyć Brukselę, że zbyt mocne naciski na Warszawę mogą doprowadzić do bardziej zdecydowanego stanowiska po naszej stronie (aż nie chcę myśleć, że była to jasna sugestia iż Polska noże opuścić unijną wspólnotę), albo chciał przypomnieć, że w Polsce jest grupa przeciwników integracji, a ich twarzą jest m.in. Krystyna Pawłowicz, sędzina „niezależnego” Trybunału Konstytucyjnego.

Wniosek do TK jest ukłonem w stronę dwóch środowisk, zdecydowanych przeciwników UE: środowiska Radia Maryja i ojca Tadeusza Rydzyka oraz polityków i wyborców Konfederacji. W ten sposób prezes PiS sygnalizuje duchownym i wiernym skupionym wokół „Kościoła toruńskiego”, że cały czas dba o interes Polski i społeczeństwa i nie pozwoli na narzucanie woli przez Brukselę. Jest to także sygnał dla wyborców Konfederacji, że PiS może być także antyunijny i potrafi powiedzieć „nie” Brukseli. Ten wniosek można także odebrać jako próbę „zmiękczenia” oporu polityków Solidarnej Polski. Przekaz jest zdecydowany: „potrafimy zadbać o polskie interesy, nasz wniosek dotyczy kwestii fundamentalnej, nie damy sobie narzucać niekorzystnych dla nas rozwiązań”. Nie należy zatem obawiać się, ze Polska oddał swoją suwerenność za finansowe wsparcie. Partia rządząca pilnuje i zawsze będzie pilnowała polskiego interesu. Wniosek miał dowodzić, że PiS jest nadal eurosceptyczny, a nie euroentuzjastyczny. Jednak, czy przeciwnicy integracji w ten sposób odczytają intencje obozu rządzącego i prezesa Kaczyńskiego? Można mieć poważne wątpliwości.
Może chodziło o bardziej przyziemny kwestie: skoro pieniądze dla Polski są zagwarantowane, to szantaż okazał się skuteczny i rząd może już wycofać pytanie adresowane do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie nadrzędności prawa krajowego nad prawem europejskim. Proszę zwrócić uwagę, że nie wyznaczono nowego terminu posiedzenia Trybunału Konstytucyjnego i podjęcia ostateczniej decyzji. Nie zdziwiłbym się jeżeli za kilka tygodni okaże się, że nie było sprawy. Wszystko zależy od woli prezesa PiS. Prezes Kaczyński lubi prowokować, ale są pewne granice prowokacji. Nie ulega wątpliwości, taki skład zespołu orzekającego jest prowokacją ze strony rządzących. Czy nie byłoby prowokacją, gdyby Sejm powołał komisję, która miała by zadecydować o przywróceniu w Polsce kary śmierci, a na czele tej komisji stanąłby Janusz Korwin-Mikke, zwolennik przywrócenia najwyższego wymiaru kary?
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.