Unia i kryzys

0

,, Projekt zjednoczonej Europy się nie uda, jeśli będziemy ją traktować wyłącznie jako źródło darmowej kasy. ”

Wspólnota uczy się na swoich brakach konstrukcyjnych, zmierzając w kierunku federalnym, który jest w bardzo początkowym stadium rozwoju – piszą eksperci Team Europe. Oczekiwania wobec Unii Europejskiej zawsze były i będą pochodną momentu oraz tego, kto je wygłasza. „Jak trwoga, to do Boga” – taki sposób myślenia prezentuje statystyczny mieszkaniec Starego Kontynentu. Uproszczenia zrozumiałe u Kowalskiego rażą jednak u publicysty. Rządzący w wielu krajach unijnych nie raz próbowali zasłaniać skutki własnej niekompetencji zrzucaniem winy na „złą Brukselę”. To mantra, która szczególnie silnie brzmi od kilku lat w Polsce. Unia z jej wartościami zaczęła przeszkadzać w budowaniu władzy absolutnej, ukrytej za atrapami instytucji demokratycznych. Rolą mediów – tak długo, jak długo nie są upaństwowione – jest obnażanie tej hipokryzji, a nie wzmacnianie antyunijnych fobii wywoływanych przez układ rządzący w bardzo nieczystych celach. Kto inny bowiem mógłby to Kowalskiemu objaśnić?

źródło: https://www.freepik.com/free-photo/no-crysis_1206818.htm#page=1&query=crysis&position=0

SKUTECZNOŚĆ DZIAŁANIA

Unia Europejska jest dobrowolnym związkiem państw i obywateli, skonstruowanym wokół wspólnych wartości i celów. Nie jest to ani związek obronny, ani państwo federacyjne. Najistotniejsze decyzje podejmowane są za aprobatą parlamentów wszystkich krajów. W tym tkwi jej demokratyczna siła i wielka słabość zarazem, bo szybkie podejmowanie decyzji jest w praktyce niemożliwe. W swojej dotychczasowej publicystyce red. Bielecki nie jawił się jako zwolennik federalnej Europy, miło więc powitać go w gronie zwolenników ściślejszej integracji. Skoro jednak Unia Europejska nie jest jeszcze federacją, jak USA, to nie możemy mieć wobec niej oczekiwań takich jak Amerykanie od swojego rządu federalnego. Z tego powodu porównania zastosowane w komentarzu są głęboko dezinformujące. Federalizacja Europy jest dobrym kierunkiem ewolucji, ale dziś do tego rozwiązania jeszcze daleko. Od 2004 r. fundusze europejskie stopniowo zasypują nierówności między Europą Środkową a Zachodnią i Północną, ale potrzeba jeszcze kilkunastu lat, by stworzyć grunt gospodarczy i społeczny pod takie rozwiązanie. Chyba że szybciej wymusi je geopolityka. Skoro więc nie mamy federacji europejskiej, tylko Unię Europejską z jej Parlamentem, to pracujmy zgodnie nad tym, by te mechanizmy usprawniać. Ma całkowitą rację red. Bielecki, twierdząc, że Unia będzie rozliczana przez obywateli UE za jej skuteczność w działaniu, również w warunkach kryzysu.

źródło: https://www.freepik.com/free-photo/against_5634029.htm#page=1&query=like%20or%20dislike&position=2

Tu pojawia się jednak fundamentalne pytanie, kogo należy mieć na myśli, mówiąc o „Unii”. Parlament? Komisję Europejską? Rządy państw członkowskich? Znów – tego ma prawo nie rozróżniać Kowalski, ale publicysta winien być precyzyjny, zwłaszcza gdy szuka się winnych. W obecnej konstrukcji Unii Parlament ma nawet w sytuacji kryzysu niewiele więcej do zrobienia ponad kreację stanowisk politycznych i zwykłą, demokratyczną kontrolę organów wykonawczych – Komisji Europejskiej. Można mieć oczywiście zasadne życzenie, by Parlament był bardziej kreatywny i nie marnował swojej energii na tematy drugorzędne. Bo to Komisja zaproponowała utworzenie przełomowego Funduszu Odbudowy „Next Generation Fund” o wartości 750 mld euro, ale opóźnienie od lipca do grudnia spowodowane było nie obstrukcją Parlamentu, lecz tym, że dwa państwa członkowskie uporczywie blokowały ten projekt z powodów własnych sytuacji wewnętrznych i strachu przed hasłem „praworządność”. W tym czasie Parlament wzywał wszystkie państwa członkowskie do szybszego działania. Gwoli ścisłości Parlament to również swoisty „Hyde Park” dla niekiedy egzotycznych wystąpień bez większego znaczenia, w których europosłowie polskiej partii rządzącej są nader często głównymi aktorami. Możemy się na to zżymać, ale takie są reguły demokracji, której nie wolno dla doraźnej potrzeby rozmontowywać. Poszczególnych europosłów oczywiście rozliczymy, ale po upływie kadencji – o ile pamięć suwerena sięgnie tak daleko.

POWTARZANE STEREOTYPY

Ustalmy więc, że rzecz idzie o usprawnianie Unii, a nie negowanie Parlamentu. Temu służą projekty unii fiskalnej i bankowej, temu służy stworzenie dochodów własnych Wspólnoty i zaciąganie przez nią po raz pierwszy w historii długu w imieniu wszystkich państw członkowskich. To lekcje wyciągnięte z pandemii i zamiast utyskiwania warto napisać, że Unia uczy się na swoich brakach konstrukcyjnych, zmierzając w kierunku federalnym, który jest w bardzo początkowym stadium rozwoju. Władze Unii – przypomnijmy – dysponują obecnie tą kasą, którą przekażą jej w formie składki państwa narodowe i podzielą w budżecie, którego szczęśliwie Polska nie zawetowała. Nie wolno zarzucać, że bliżej nieokreślone ciało unijne nie podejmuje działań i nie wydaje kasy, której jej nie przyznano w budżecie, bo te działania nie leżą w kompetencji organów unijnych, lecz rządów narodowych.

źródło: https://www.freepik.com/free-photo/business-success-concept-wooden-table-top-view-hands-protecting-wooden-figures-people_9426580.htm#page=1&query=community&position=3

W komentarzu red. Bielecki znów sięga do stereotypów. Polski program pomocowy liczony jest w kilkuset miliardach złotych, ale wiele jego projektów oczekuje na finansowanie unijne. Niemiecki program „narodowy” ma być wart ponad 500 mld euro i jest straszakiem z powodu rzekomo fatalnych skutków dla Jednolitego Rynku. Więc przypomnijmy, że takie straszenie jest nieuprawnione m.in. dlatego, że każda pomoc narodowa wymaga zgody Komisji Europejskiej właśnie po to, by nie demolowały one funkcjonowania rynku wspólnego. W warunkach ratowania gospodarek nie można wykluczyć nieprzewidzianych skutków ubocznych, ale ważniejsze, że rozliczne systemy pomocy oferowane przez poszczególne rządy państw członkowskich – wszystkie zaakceptowane przez Komisję Europejską – już pomagają przedsiębiorcom i gospodarkom poszkodowanym przez kryzys. Nie uda się projekt zjednoczonej Europy, jeśli będziemy ją traktować wyłącznie jako źródło darmowej kasy i marudzić, że przychodzi „za późno”. Wyjście z największej współczesnej zapaści gospodarczej jest możliwe tylko wspólnymi siłami i tak ocenia to – jak mówi niedawny sondaż – 91 proc. Europejczyków, oczekując od swoich rządów sprawnej, paneuropejskiej współpracy dla wyjścia z kryzysu, a nie działań ściśle „narodowych”. Końcowe pytanie red. Bieleckiego o domaganie się wyjaśnień od parlamentarzystów jest więc bardzo właściwe, ale źle skierowane.

Piotr Maciej Kaczyński, Wojciech Warski

Jak Ci się podobał artykuł?
Skomentuj

Strona wykorzystuje pliki cookies.

Informujemy, że stosujemy pliki cookies – w celach statystycznych, reklamowych oraz przystosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Są one zapisywane w Państwa urządzeniu końcowym. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej. Więcej informacji na ten temat – Polityka Prywatności.