To jak jesteśmy europejczykami czy nie?

Projekt europejskiej integracji był otwarty dla wszystkich państw kontynentu europejskiego spełniających warunki liberalno-demokratycznego systemu politycznego, takie jak: zdolność konkurencyjnego działania, uznanie rządów prawa za mechanizmy regulacji, a nie kontroli relacji społecznych, swoboda podejmowania inicjatyw społecznych oraz inicjatyw gospodarczych czy tworzenia instytucji społeczeństwa obywatelskiego. Wówczas, w 1990 roku, stworzenie takich warunków w Polsce wydawało się większości fikcją, a mniejszości niewyobrażalnym marzeniem. Przebudowa warunków ukształtowanych w socjalistycznym państwie, tak dalekich od porządku obowiązującego w krajach demokratycznych, wymagała dramatycznego wysiłku przebudowy mentalnej Polaków, a co ważniejsze, obudzenia podobnej jak u premiera Tadeusza Mazowieckiego wiary, że współudział i współuczestnictwo w dalszym budowaniu integrującej się Europy są nie tylko możliwe, ale wręcz niezbędne dla ostatecznego wyzwolenia się z pozostałości socjalistycznej opresji, której następstwem było bolesne poczucie europejskiego wykluczenia.

Akceptacja tak ustawionego drogowskazu budziła oczywiste rozbieżności w ocenie realności osiągnięcia wyznaczonego celu, które znacząco ujawniały się w opiniach najmłodszych Polaków, urodzonych u schyłku rozpadającej się struktury ustrojowej Polski Ludowej. Oni nie mieli, bo z racji wieku nie mogli mieć, poczucia ciągłości ze światem, do którego mieliby „powracać”, który unicestwiła wojna i jej polityczne następstwa w 1945 roku. U podstaw ich niepewności leżało bolesne domniemanie odmienności „reguł gry” obowiązujących w świecie integrującej się Europy, reguł wyznaczających ramy dla norm współżycia społecznego, możliwości jednostkowej i grupowej ekspansji czy, wreszcie, formuły dyskursu społecznego. Wśród ludzi młodych częściej niż wśród pozostałych przeczucia te rodziły lęk, niepewność co do możliwości zaadoptowania tych reguł, czy choćby ich zniwelowania, niezbędnego do osiągnięcia i nawiązania równoprawnego partnerstwa w ramach unijnego członkostwa. W drodze do akcesji, zwłaszcza przed najmłodszą generacją, nie zostały dostatecznie wyraziście postawione pytania nie tylko o ich identyczność europejską, lecz także o ich „wyobrażenia o sobie”, zarówno w wymiarze jednostkowym, jak i zbiorowym. W gorących latach „państwa w przebudowie”, która dokonywała się z wielokierunkowym wsparciem politycznym i ekonomicznym, nie poświęcono dostatecznej uwagi ani przebudowie, ani wzmocnieniu naszej, polskiej tożsamości, owego „bycia sobą” niezbędnego w kreowaniu własnego życia, tożsamości, która była modyfikowana w cieniu i chaosie codziennych zmagań nas samych i naszych współziomków ze zmieniającym się światem, wynikających z konieczności adaptacji „do nowego”, dla wielu – „wrogiego” i „niezrozumiałego”. Niepewność „kim jesteśmy” po przewrocie 1989 roku budziła lęk przed marginalizacją tych, którzy w kraju nie nadążali za zmianą, źródłem szczególnego niepokoju były zaś następstwa zderzenia ze światem zewnętrznym, możliwe odrzucenie i wskazanie nam braku uprawnienia do „aspiracji do Zachodu”, tego „lepszego świata”, utożsamianego z bogatymi państwami ówczesnej Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej. Wyobrażenia młodych Polaków o unijnej Europie w przededniu podjęcia transformacyjnej drogi kształtowane były przez antyeuropejską propagandę, wyselekcjonowane pod kątem formowania moralności socjalistycznej szkolne lektury, filmy, relacje tych, którzy pracowali „przy zmywaku”, czy wreszcie „ciuchy” zdobywane na lokalnych bazarach. Europejskie sąsiedztwo było od pokoleń formowane przez przesłania zawarte w dramatycznej historii, w wielkiej literaturze polskich emigrantów zarówno XIX, jak i XX wieku, tworzonej z daleka „ku pokrzepieniu serc” bądź „ku przestrodze”, zawierające krytykę własnego społeczeństwa, którego nieudolność doprowadzała do kolejnych klęsk, zadawanych przez europejskich sąsiadów. Blisko półwieczne oddalenie i wzrastanie kolejnych generacji w pojałtańskim potrzasku powodowały głębokie rozchwianie polskiej tożsamości budowanej na „ruchomych piaskach”, zakorzenionej zdecydowanie bardziej w obronie idealizowanej przeszłości – tego, co było i co utraciliśmy, niż otwierającej się przed nami niepewnej przyszłości, projektowania tego, co ma być i w jakiej formule. Nowe warunki państwa demokratycznego, w pełni niepodległego, wymagały nie tylko gruntownego przeobrażenia jego instytucji i gospodarki, lecz także przebudowy, a częściej budowy od podstaw obywatelskiej tożsamości jego mieszkańców, przekierowania ich sposobów myślenia ku nowym celom i wraz z tym wyzwolenia zdolności budzenia odwagi w podejmowaniu ryzyka, w wyznaczaniu horyzontów przyszłości i strategii ich osiągania. Im szybciej przebiegały zmiany, tym trudniej było odpowiadać na pytanie, kim jestem, kim jesteśmy. Dotyczyło to w szczególności ludzi młodych, którzy stojąc w blokach startowych do samodzielnego życia, nie zdążyli przed wielką zmianą 1989 roku określić swojego miejsca, nawet w najbliższym otoczeniu, bo nie mieli odpowiednich warunków do skonfrontowania wcześniej swoich pragnień i wyobrażeń o świecie i o sobie samych. W tym czasie tożsamościowego zagubienia nie znaleźli dostatecznego wsparcia ani w rodzinach, ani w programach edukacyjnych, mediach, kościele czy organizacjach społecznych. Cele stawiane przed młodym pokoleniem zostały zdominowane przez zdobywanie kompetencji sprzyjających osiąganiu sukcesu, którego atrybutem dominującym stawała się pozycja ekonomiczna jednostki. Konserwatyzm środowisk nauczycielskich, mimo pojawienia się społecznych inicjatyw edukacyjnych, nie sprzyjał podejmowaniu zadań formacyjnych, wspomagających kształcenie w młodych ludziach nowego obywatelskiego otwartego patriotyzmu – budowanego nie na pragnieniu odwetu wobec tych, z którymi historia obeszła się łaskawiej, ale na bogactwie własnej kultury, wartościach wzajemnego zaufania, zdolności kooperacji, organizacji, kompetencji czy planowania zadań, uwzględniających ryzyko przedsiębiorczości, niezbędnych przy budowaniu niepodległego, demokratycznego kraju. Również media nie były gotowe na podjęcie działań na rzecz kształtowania poczucia współodpowiedzialności młodych ludzi nie tylko za siebie, lecz także za własny kraj i za jednoczącą się Europę, która stawała się ich poszerzoną Ojczyzną. Kościół nie potrafił, a może nie chciał (?) czerpać nauki płynącej z przesłania Jana Pawła II, w przygotowaniu młodzieży do działań dla dobra wspólnego, zawartego w papieskiej dyrektywie „łączenia dwóch płuc Europy”. W realizacji tego „łączenia” zabrakło woli i zdolności odbudowywania, wzmacniania wartości obecnych w polskiej tradycji, obyczajowości, kulturze i sztuce, które mogły wyznaczać ścieżki do wzbogacenia unijnej „wspólnoty w różnorodności”, jak to się stało sto lat wcześniej, kiedy Polska po latach zaborów powracała do rodziny suwerennych, demokratycznych krajów Europy.

Źródło zdjęcia: Adobe Stock

Jak Ci się podobał artykuł?
Skomentuj

Strona wykorzystuje pliki cookies.

Informujemy, że stosujemy pliki cookies – w celach statystycznych, reklamowych oraz przystosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Są one zapisywane w Państwa urządzeniu końcowym. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej. Więcej informacji na ten temat – Polityka Prywatności.