Polska mnie boli, ale kocham ten ból

0

Etap I: Słodka niewiedza

Kiedy byłam dzieckiem, myślałam, że papież zawsze jest Polakiem, Polska jest wyjątkowa i nie ma większej dumny niż biały orzełek. Do szkoły podstawowej chodziłam do najprawdziwszego dawnego dworku szlacheckiego. Rodzice wspierali moje zainteresowania i zawsze mogłam liczyć na ich pomoc. Myślałam, że tacy są wszyscy. Opowieści rodziców o sklepach z przysłowiowym już octem jako głównym asortymentem traktowałam jak ciekawostkę historyczną. Niczego oczywiście nie wiedziałam ani niczego tak naprawdę nie byłam świadoma.

Etap II: Redefinicja

Światem zaczęłam się na poważnie (o ile są jakiekolwiek rzeczy poważne na tej ziemi) interesować w ogólniaku i potem na studiach. Co rusz konfrontowałam swoje wyobrażenia z rzeczywistością. Jak łatwo się domyślić, sprawy nie miały się tak różowo, jak sądziłam.

„Naród wspaniały, tylko ludzie […]”, wspominając marszałka. Bańka, w której byłam wychowywana, prysła. Okazała się, że „bezinteresowna agresja” jest dość popularna. Nie rozumiałam. Cierpiałam. Wycofywałam się. Snułam plany. Plany o emigracji. To wtedy – próbując podejmować pierwsze płatne prace – dotarło do mnie, że wszystko, co zapewniali mi rodzice, było wydzierane ich krwawicą, a nie przychodziło tak łatwo i pewnie, jak słońce porankiem. Właśnie wtedy zaczęłam odkrywać, że – poza białym orzełkiem – są też inne całkiem fajne ptaki.

Etap III: Poszukiwania

Na studiach miałam to szczęście, aby skorzystać z kilku kilkumiesięcznych zagranicznych wyjazdów stypendialnych. Na każdy jechałam pełna nadziei, z każdego wracałam na jakiś sposób rozczarowana. Kilka miesięcy to już wystarczająco dużo czasu, aby minął pierwszy zachwyt związany z odkrywaniem nowości, a do głosu doszła proza życia codziennego. Będąc użytkownikiem lokalnych rynków pracy, biurokracji, szkolnictwa wyższego, służby zdrowia czy po prostu zwyczajowych zasad organizacji życia codziennego, cały czas mnie coś mierziło. Do tego dochodził inny kontekst kulturowy, wartości społeczności lokalnych i po prostu zwyczaje. No i się zaczęło: żadne drzewa nie są takie ładne, jak polskie; żadna zupa tak dobrze nie smakuje; inni nie mają takiego fajnego, czarnego poczucia humoru jak Polacy; nikt inny nie zapala się tak łatwo i szybko do idei, nie jest tak aktywny i pomysłowy.

Może zabrakło mi cierpliwości, może gdybym wytrzymała jakiś czas, to inne zupy też by mi posmakowały – nie wiem. Co jednak, jeśli zamiast krwi, w moich żyłach płynie kapuśniak? Jeśli ten swoisty weltschmerz, którego wszyscy doświadczamy w Polsce, jest właśnie receptą na życie i swoistą siłą napędową? Mawiają, że od miłości do nienawiści krótka droga. Coś w tym jest. Jestem chyba już tak uzależniona od tej walki o każdy dzień, że nie mogę bez tego żyć, a to tylko nakręca jeszcze większą pasję.

Etap IV: Dojrzała miłość pięknie bolesna

Polskę można kochać albo nienawidzić. I ja ją kocham miłością dojrzałą, miłością mimo czegoś, a nie za coś. Widzę ją wesołą i naiwną w każdej sarnie, która przebiegnie polem nieopodal lasu. Widzę ją zgorzkniałą w zimowej szarówce, aby po kilku miesiącach była radosna jak pięknie zieleniące się drzewa. Innym z kolei razem przypomina zatroskaną staruszkę, której ledwo starcza na skromne życie do pierwszego. Jak się bawi, to ze spontanicznością dziecka, a jak cierpi, to tak mocno, że cierpią wszyscy wokół. Jestem świadoma jej wad, tak jak i ona jest świadom moich. Mimo wszystko stoi tu przede mną, ubrana w łachmany, i tak jeszcze okrywa mnie swoim kocem. Może nie ma mi do zaoferowania wiele, ale za to oferuje mi wszystko, co ma. Podaję jej rękę, bo wiem, że ona potrzebuje mnie tak samo mocno, jak i ja jej. Czasem muszę razem z nią mocno krzyczeć i iść ramię w ramię, żeby walczyła o swoje, aby pamiętała, że jest dzielna. Chcę być przy niej, patrzeć, jak się rozwija i jak odkrywa nowe, wspierać ją w tym. Ostatecznie gramy przecież w tej samej drużynie. Wierzę, że będzie dobrze, w końcu tyle już razem przeszłyśmy.

To trzeba tak na spokojnie

To, czy gdzieś czuję się dobrze bądź nie, jest tylko w mojej głowie. To, jak patrzę na świat, jak rozumiem, definiuję, odczuwam i interpretuję, jest oczywiście głęboko zależne od moich procesów poznawczych i socjalizacji. Wiem, że nie ma na świecie państwa, które jest mlekiem i miodem płynące, każde ma swoje lokalne problemy, których często nie potrafimy sobie nawet wyobrazić. I w drugą stronę – rzeczy, które bierze się za pewnik, bo mamy z nimi do czynienia w Polsce, niekoniecznie są normą za granicą. Czy wiesz, że Polska jest liderem w stosowaniu nowinek technologicznych? Wygodne płatności bezstykowe (telefonem, zegarkiem), u nas będące standardem, w wielu krajach Europy Zachodniej to wciąż nisza. Polacy kupują online trzykrotnie częściej, niż statystyczny Europejczyk[1]. Przeciętny Polak płaci zbliżeniowo 20 razy więcej, niż Niemiec. I naprawdę warto doceniać polskie fantastyczne, zdrowe i nieprzetworzone jedzenie. A polityka? No cóż, jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz. Ważne, aby nie spać w wybory.


[1] Badanie Masterindex – ogólnoeuropejskie trendy w handlu elektronicznym i nowych metodach płatności

Jak Ci się podobał artykuł?
Skomentuj

Strona wykorzystuje pliki cookies.

Informujemy, że stosujemy pliki cookies – w celach statystycznych, reklamowych oraz przystosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Są one zapisywane w Państwa urządzeniu końcowym. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej. Więcej informacji na ten temat – Polityka Prywatności.