W lipcu 2019 roku wziąłem udział w niecodziennym wydarzeniu.
Państwowe Muzeum na Majdanku zorganizowało kilkudniowy Zjazd rodzin więźniów Majdanka „Pokolenia”. Myśmy się tam po raz pierwszy spotkali i poznali. Łączyło nas tylko to, że jesteśmy potomkami więźniów, którzy żyli w tragicznych warunkach, a wielu zachowywało się w sposób heroiczny. Nie wiedzieliśmy o sobie nic do czasu tego zjazdu. I tu zadziałała jakaś magia. W ciągu 2-3 dni, z inicjatywy pasjonatów – pracowników Muzeum, powstała niecodzienna więź, zaczęła się rodzić wspólnota. My, wnuki dr. Stefanii Perzanowskiej, więźniarki Majdanka pojechaliśmy tam całą rodziną i uczestniczyliśmy w tym wspaniałym wydarzeniu.
Podczas dwóch oficjalnych dni zjazdu uczestnicy przedstawiali sylwetki swoich rodziców, dziadków, pradziadków – więźniów obozu. Jakżeż różne były to wystąpienia. Niektórzy ze swadą toczyli swoją opowieść, inni denerwowali się, widać było, ze dla nich wystąpienie publiczne to stres i duże wyzwanie. Dochodziły emocje związane ze wspomnieniami o cierpieniu swoich bliskich. Pojawiały się łzy, łamiący się głos, przerwy na opanowanie emocji. Ujmujące było to, że wszystkie te wystąpienia, bez wyjątku, były szczere, prawdziwe, autentyczne. To nie były życiorysy odczytane z kartki. Słuchając tych ludzi, sami niejednokrotnie ulegaliśmy wzruszeniu.
My, z moim bratem Andrzejem, mieliśmy prezentować sylwetkę naszej Babci drugiego dnia. Nie było to łatwe, bo stanowi Ona – dr. Stefania Perzanowska jedną z „ikon” Majdanka. Po transporcie do tego obozu, zakładała szpital obozowy. Opiekowała się chorymi i rannymi, wielu uratowała od śmierci. W 1944 r. przewieziona KL Auschwitz-Birkenau, a stamtąd do KL Ravensbrück i dalej do Neustadt-Glewe. W każdym z tych obozów pracowała w szpitalach ratując chorych. W Auschwitz – Birkenau trafiła na dr. Mengele, z którym musiała pracować. Muzeum Majdanka uhonorowało naszą Babcię specjalnym pamiątkowym stanowiskiem – gablotą tuż przy samym wejściu.
Trudno więc prezentować sylwetkę takiej osoby. Stwierdziliśmy, że ponieważ historia naszej Babci jest na Majdanku dosyć powszechnie znana, uznaliśmy z bratem, że zwykłe przedstawienie Jej życiorysu to będzie za mało. Postanowiliśmy opowiedzieć o Babci takiej, jaka była prywatnie, rodzinnie, jaka pozostanie w naszych wspomnieniach.
Niektóre wystąpienia, których wysłuchaliśmy były rzeczowe, faktograficzne, inne w podniosłym, patetycznym tonie, dużo miejsca poświęcały heroizmowi i bohaterstwu. W związku z tym zdecydowałem ad hoc, w ostatniej chwili na dodanie jednej refleksji do mojego wystąpienia.
Inspiracją do niej była przypadkowa rozmowa jaką odbyłem podczas spotkania sąsiedzkiego dwa miesiące wcześniej. Nieznany mi mężczyzna, rozluźniony alkoholem i serdeczną atmosferą dowodził, że jesteśmy wyjątkowo szlachetnym narodem, że nawet jeśli nie lubimy Żydów, to gdyby ponownie doszło do wojny, to znów byśmy ich ratowali i ukrywali. Był bardzo dumny z siebie i z naszego, jak to kilkakrotnie powtórzył „szlachetnego narodu”. Byłem odmiennego zdania, uważałem, że jeśli bylibyśmy aż tak szlachetni, to nic nie stałoby na przeszkodzie abyśmy przyjęli 7.000 uchodźców z wojny w Syrii, podczas gdy Niemcy przyjęły ich 800.000.
Wracając do Majdanka: podczas mojego wystąpienia przytoczyłem tę rozmowę. Powiedziałem, że nie uważam, abyśmy byli jakimś narodem wybitnym, nadzwyczajnym i szczególnie szlachetnym. Nie sądzę żebyśmy byli lepsi, ale też i nie gorsi od np. Hiszpanów, Greków, Luksemburczyków czy Belgów. Jesteśmy moim zdaniem po prostu narodem normalnym, zwyczajnym,. Ta normalność, równość z innymi Europejczykami była dla nas w czasie komuny wyśnionym ideałem, a dziś to mamy, zdobyliśmy to.
Przytoczyłem też wyniki badań społeczeństwa prowadzone w czasie wojny w sposób tajny, podziemny przez zespół socjologów. Respondenci pytani byli o to jak my, Polacy powinniśmy się zachować. 20–25 % opowiedziało się za oporem i walką z okupantem, 5% za współpracą z Niemcami, a 70-75% za tym, by zrobić wszystko, by przeżyć wojnę, nawet za wszelką cenę.
Tak więc i w tamtych strasznych czasach też nie byliśmy wybitnie „szlachetnym narodem” składającym się z samych bohaterów.
Pragnąc pobudzić dyskusję, argumentowałem że gdybyśmy faktycznie byli wyjątkowo szlachetnym narodem, składającym się z bohaterów i męczenników, to czyny naszych przodków, więźniów Majdanka, zupełnie by zblakły. Heroiczne i bohaterskie zachowania byłyby po prostu normą. Poświęcenie naszej Babci, która wielokrotnie ryzykowała własne życie, by ocalić innych, nie byłoby niczym nadzwyczajnym. Mówiłem, że dopiero na tle zwykłego, normalnego narodu, w którym są ludzie wspaniali, ale i łajdacy, zdrajcy oraz olbrzymia większość oportunistów, pragnących przeżyć, dopiero na tym tle, heroizm więźniów Majdanka nabiera wielkiego wymiaru.
No, ale to była tylko drobna osobista refleksja we wspomnieniach o Babci.
Reakcja słuchaczy, z którą spotkałem się w przerwie zupełnie mnie zdumiała. Niektórzy ściskali mi rękę, dziękowali, że powiedziałem prawdę, pokazałem odpowiednie proporcje. Było też wielu szczerze oburzonych tym, że według nich szkalowałem naród. No, bo przecież jesteśmy wspaniali, heroiczni, wyjątkowi, cały świat nas podziwia i nie można tego podważać.
Najbardziej zaskakująca była jednak reakcja obecnych na sali kilku byłych więźniów Majdanka, osób ponad dziewięćdziesięcio letnich. Mówili: Dokładnie tak było! Byli wśród nas łajdacy i ludzie wspaniali, zdrajcy i bohaterowie.
Czy naprawdę tak trudno nam to zaakceptować? Czy musimy być aż tak wyjątkowi, szlachetni i wspaniali? Nie możemy być po prostu normalni, tak jak inni?
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.