Europoseł PiS Ryszard Czarnecki bardzo często publicznie mówi o przestrzeganiu praworządności oraz o trudnych – w tym zakresie – relacjach między Polską a Unią Europejską. Wspomina, że Unia Europejska może od nas, uczyć się zasad przestrzegania prawa. Teraz okazuje się, że on sam ma problemy z przestrzeganiem praworządności. W 2020 roku media poinformowały, że Ryszard Czarnecki jest podejrzany o niezgodne z prawem pobierania diet i tzw. kilometrówek, związanych z pełnieniem przez niego funkcji europosła. Zdaniem mediów „nieprawidłowości” dotyczyły lat 2008-2018. Można więc mówić o wieloletnim oszukiwaniu Parlamentu Europejskiego, a kwota niesłusznie pobranych pieniędzy mogła – zdaniem mediów – przekroczyć aż 100 tys. euro, czyli ponad 400 tys. zł.
Co na to europoseł? Jego reakcję można było przewidzieć: „…te doniesienia to medialne fake newsy” mówił publicznie. W sierpniu 2020 roku napisał na Twitterze, że „…podejmę kroki prawne w związku z publikacjami, które pojawiły się dziś i w ostatnich 8 dniach, a dotyczącymi mojego funkcjonowania w PE. Kłamstwa i fake-newsy w nich mają zdyskredytować moją osobę w oczach opinii publicznej”. Czyli nic nowego, można powiedzieć standard. Dzisiaj wiemy już, że jednak nie były to fake-newsy, a europoseł żadnych kroków prawnych nie podjął. W kwietniu 2021 roku OLAF, czyli Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych, nakazał zwrot bezprawnie pobranych przez posła pieniędzy. Oficjalnie nie poinformowano, ile pieniędzy powinno wrócić do unijnej kasy, podano natomiast, ze poseł zaczął oddawać pieniądze. Ile już oddał nie wiadomo. Organy Parlamentu Europejskiego milczą, a poseł Czarnecki nie jest skłonny do komentowania zaistniałej sytuacji. Nie należy się dziwić.

To, że prorządowe media milczą jakby nie było tematu, jest oczywiste („przecież to jest drobna sprawa, która w czasie pandemii z pewnością nie interesuje Polaków”), ale że milczy opozycja, to już trudno zrozumieć. Nie wiem, czy w tej sytuacji nie powinno się przyjąć narracji mediów publicznych i innych mediów wspierających władzę, i bez przerwy mówić „o nieuczciwym polityku, który naraził na szwank dobre imię Polaków i międzynarodowy autorytet Polski”, „o polityku, który zawiódł zaufanie nie tylko swoich wyborców, ale wszystkich Polaków”, „o polityku, który duże pieniądze, o których większość Polaków może tylko pomarzyć” . Długo można by wymieniać. Powtórzmy: dlaczego opozycja milczy? Przecież sprawne i skuteczne komunikowanie opozycji z opinią publiczną nie polega na milczeniu.
Okazuje się, że skłonność do pobierania nieuzasadnionych diet i kilometrówek, nie była słabością tylko tego europosła. Kilka lat temu kilku posłów PiS udała się do Madrytu na ważną konferencję. W dokumentach podróżnych napisali, że do stolicy Hiszpanii pojadą samochodami. W rzeczywistości zaś, wspólnie z żonami, polecieli tanimi liniami. Sporo na tym zaoszczędzili. Sprawa szybko została ujawniona przez media (właśnie dlatego powinny być one niezależne, aby mogły patrzeć władzy na ręce), w efekcie posłowie popadli w niełaskę, stracili swoje stanowiska i musieli zwrócić wyłudzone pieniądze. Przy okazji wyszło na jaw, że inni posłowie mają podobne grzechy na sumieniu. Wzorem dla naszego europosła powinni być niektórzy politycy skandynawscy, którzy za o wiele drobniejsze wykroczenia poddali się do dymisji. Poddali się do dymisji, a nie zostali zmuszeni do rezygnacji z zajmowanego stanowiska. Zapłata służbową kartą kredytową za kilka drobnych zakupów (czekolada, batoniki, pieluchy), zbyt duże rachunki za korzystanie ze służbowej komórki, zbyt częste korzystanie – na koszt podatnika – z taksówek, przelanie pieniędzy otrzymanych w spadku na zagraniczne konto, były wystarczającym powodem do złożenia dymisji. Niemiecki polityk stracił stanowisko, by dokonał plagiatu doktoratu, a francuski minister dlatego, że zatrudnił „na czarno” Azjatkę jako swoja pomoc domową. Inny niemiecki polityk pożegnał się z posadą, kiedy okazało się, że jego pobyt w luksusowym hotelu zapłaciła osoba ze świata show-biznesu.
Kiedy Ryszard Czarnecki straci fotel w Parlamencie Europejskim? Nieprędko. Jeżeli przegra następne wybory. Wcześniej chyba „włos z głowy mu nie spadnie”. Swoją drogą: czy nie jest to luka w przepisach prawnych określających zachowanie europarlamentarzysty? Jest jeszcze jeden aspekt decyzji Europejskiego Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych. Unijni urzędnicy złożyli zawiadomienie do polskiej prokuratury. Sprawa trafiła do Zamościa. Co zrobi prokurator? Podejmie śledztwo i przygotuje akt oskarżenia? Czy może uzna, że ze względu na niską szkodliwość czynu, można umorzyć postępowanie? Albo uzna, ze nie nastąpiło naruszenie przepisów prawa. Ile czasu poczekamy na decyzję prokuratora? Niezależny prokurator jest podległym Prokuratora Generalnego, czyli Zbigniewa Ziobry.
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.